niedziela, 7 czerwca 2015

2

Słysze szum drzew, moje ciało gładzi delikatny wietrzyk. I nagle jebut, jakby niedaleko mnie coś wybuchło. Chodź chcę to nie mogę otworzyć oczu, ale czy się boję. Chyba nie mogę nazwać tego strachem, to prędzej moja ciekawość prowadzi mnie tam gdzie przed chwila był  ten hałas. Jedyne co mnie dziwi to to, że idę tak jakbym znała tą drogę na pamięć. Po chwili słyszę krzyk...to dziecko. Biegnę coraz szybciej, pod nogami czuje kamienie, które ranią moje stópki. Kiedy docieram na miejsce, wszystko cichnie, wietrzyk przestał wiać, drzewa już nie szumią tak jak wcześnie. I nagle przed oczami zakrwawiona twarz mojego brata i ten przerażający krzyk.
-Nieeeeeeeee- budzę się przerażona, cała spocona. To był mój najgorszy sen, nawet goniący pedofil nie był taki straszny. a mogłam się poddać może byłoby przyjemnie w końcu to tylko głupi sen. Diana co ty gadasz, od tygodnia śnią Ci się chore sny, a ty marzysz o tym co nie trzeba. Patrzę na zegarek i dostrzegam, że jest dopiero wpół do 6, nie no fajnie, a ja mam do szkoły na 9. Ale nie ma bata już nie zasnę, na mojej skórze pojawiają się ciarki, to nie możliwe żebym się bała, ja niczego się nie boję. Z tym przekonaniem poszłam do kuchni po szklankę mleka. Weszłam do salonu i włączyłam Tv, leciała baja Scooby Doo, może i mam 17 lat ale z tej bajki nigdy nie wyrosnę. Oglądała tak do siódmej, później kiedy zobaczyłam., że moja siostra wstała poszłam się wykąpać. Przyjemności nigdy dość, na razie woda mi wystarcza. Umyta i odświeżona poszłam się ubrać, ubrałam czarne rurki i bluze myszki Mike szarą. Do tego czerwone trampki, pasują czy nie mam na nie ochotę i tyle.
Włosy zostawiłam luźno tak jak miałam tylko wysuszyłam i przeczesałam. Wychodząc mama zatrzymała mnie słowami
-Diana, czekaj, masz tu kanapki Ci zrobiłam.- powiedziała, trzymając je w ręku.
-Nie dzięki, jeszcze się otruje.- i wyszłam. Pewnie teraz pomyślicie, ze jestem wrednym człowiekiem,a le ja nie szanuje tych ludzi którzy mnie skrzywdzili...ahh długa historia. No, a dlaczego pojerzdżam  resztę, może dlatego, ze mnie boli to dlaczego oni nie mają cierpieć. Idąc do szkoły złapał mnie deszcz,ahh jak ja go nienawidzę. Jest taki zimny i nieprzyjemny. Ty prawie jak ja, pomyśle jeszcze nad tym. Przyśpieszyłam do szkoły, kiedy weszłam do budynku, nikogo nie było na korytarzu,a no tak dzisiaj jest zebranie na hali. Szybko poleciałam, weszłam po tajniacku żeby nikt się nie zorientował, było trudno bo cała ociekałam wodą. Pan dyrektor mówił coś o projektach w parach, żeby dostać świadectwo trzeba mieć zaliczony chociaż jeden. Po chwili usłyszałam komentarz na mój temat i chyba nie tylko ja bo cała hala zaczęła się śmiać.
-Wyglądasz jak jakiś potwór z bagien.- jego,docinki są jak ukucie się łyżką? Tak słabe. Dyrektor próbował wszystkich uspokoić, po chwili zgłosiłam się.
-Diana masz coś mądrego do powiedzenia?- zapytał, a ja potwierdzająco pokiwałam głowa, zawołał mnie na scenę i dał mikrofon.
-Chciałam Ci powiedzieć Brayan, ze to nie ja płakałam na wycieczce za mamą.- cała sala nagle ucichła i popatrzyli się na niego zdziwieni.
-Diana, to miała być coś mądrego, czego nas to nauczyło?
-Tego żeby nie brać nigdy więcej tego zasmarkańca na wycieczkę, bo nie daje spać innym wyjąc, i mocząc się.- Brayan wyszedł, a dzieci zaczęły się śmiać. W tłumie napotkałam spojrzenia Ross'a, i nie uwierzycie ale poczułam się winna temu co zrobiłam. Ale jakoś się tym nie przejęłam, zeszłam ze sceny i wyszłam z hali. Poszłam prosto do szafki, po drodze usłyszałam szloch? Tak chyba ktoś płakał, kiedy weszłam za szafki zobaczyłam Brayana.
-Czego tu chcesz, już nie dość narobiłaś mi wstydu?- przysiadłam koło niego
-Dobrze wiesz, że należało Ci się. Dlaczego ja mam cierpieć,a ty nie?
-Bo ty już się do tego przyzwyczaiłaś- zaśmiałam się- Z czego się śmiejesz ?
-Z tego, że masz 15 lat i gadasz takie durnoty. Do bólu nie da się przyzwyczaić, z dnia na dzień boli Cie coraz bardziej,a ja nic nie potrafię z tym nic zrobić. Mogę jedynie się odgryźć co robię zawsze, żeby mi ulżyło.
-To dlaczego robisz to innym, jeżeli ciebie boli to ich też.
-Jeżeli mnie boli to dlaczego oni mają nie cierpieć, sami mi zrobili tą krzywdę to niech teraz cierpią razem ze mną. Wiem, że jest to złe nastawienie na świat ale ja go nie zmienię. - wstałam z podłogi i już miałam iść kiedy usłyszałam ciche - Przepraszam- powiedział skulony chłopak
-Ja też- popatrzył się zdziwiony- No co, ty potrafisz przeprosić, to ja też.- uśmiechnęłam się lekko, no bo chyba nie chcę marszczek na starość. Wolę być zimną suką niż mieć zmarszczki od uśmiechu, spokojnie taki suchar. Kiedy wyszłam zza szafek zauważyłam Ross'a i Susan. Kiedy mnie zobaczyli udawali, że nagle o czymś gadają. Podeszłam do nich zażenowana
-Taaa, no to co tam ?-zapytałam. popatrzyli uśmiechnięci
-A no, no ,no spoko a tam?- motali się przy swoich odpowiedziach, przewróciłam teatralnie oczami
-Piśniecie komuś słówko, a po was. I nie obchodzi mnie to, ze jesteś moją przyjaciółką,a ty..-zwróciłam się do blondyna- Nikim specjalnym- i odeszłam. W końcu dotarłam do szafki, najzajebistrza szafka w szkole, numerek 69. Nie no jestem dumna z siebie, chociaż to w życiu mi się udało. Patrząc do szafkowego kalendarza, który był przyczepiony u mnie na drzwiczkach, zobaczyłam datę której nienawidzę. Dzisiaj moja mama jedzie do pracy na nocną zmianę i zostaje sama z tatą. Mój pogląd na dzisiejszy dzień zrobił się biało-czarny. Mój tato mnie szczerze nienawidzi, ale to długa historia, może kiedy indziej. Po chwili zadzwonił dzwonek. Lekcje mijały, a ja prawie zasypiałam na ławce, było tak nudno. Na lunch, nie było nic dobrego więc kupiłam sobie tylko picie. Susan rozmawiała z Ross'em, nie to że coś ale zaczynam się martwić, ze powoli tracę przyjaciółkę, przez jakiegoś farbowanego blondyna, bo to na pewno nie jest jego naturalny kolor. Lekcje minęły nawet spokojnie jak na mnie, po lekcjach musiałam zostać na godzinkę bo zapisałam się do tej głupiej gazetki i to tylko dlatego żeby zrobić na złość Susan, a tak na prawdę zaszkodziłam sobie. Wchodzę, do sali spóźniona z 10 min. komisja debili już zasiadła. Dave popatrzył się krzywo i powiedział
-Wiesz, że nie można się spóźnić, to dopiero pierwsze spotkanie, a ty już spóźniona.
-Ups, przepraszam- powiedziałam sarkastycznie
-Następnym razem Cię wyrzucę.
-Na prawdę?- zapytałam zadowolona, no bo może się zapisałam, ale tylko dlatego żeby pokazać Susan, że się myli, a jeżeli nie ja sama zrezygnuje to to będzie dla niej zdziwienie.
-Nie, bo wiem, że Ci na tym zależy.- powiedział uśmiechnięty, chętnie bym mu rozwaliła t okularki na nosie. Ale Diana spokojnie, to tylko głupia gazetka.
-No to o czym, napiszemy artykuł ?
-Może o szacunku do ludzi?- powiedział blondyn, patrząc na mnie
-Może o: STOP GŁUPIM POMYSŁOM ? To ma być ciekawy artykuł,  kogo zainteresuje. Na przykład można zrobić o tym, że chcemy więcej kosza na wf, i żeby nas wypuszczali na dwór kiedy są przerwy.
- Wiesz to nie jest takie złe dużo uczniów narzeka, ze nie ma prawie kosza na wf tylko siatkówka. I ten dwór też nie jest wcale taka głupia sprawa, no bo ile można się kisić w tej szkole.- powiedział zaciekawiony Dave.-No to co, zacznij pisać, a jutro pokażesz mi co już masz.
-Co? Ja mam to sama pisać, o nie, a ty tu od czego jesteś?
-Masz racje, nie będziesz pisać tego sama. Ross Ci pomoże.
-Co?! To ja już napisze sama. To dla mnie pikuś.
-Nie piszesz ten artykuł z Ross'em. Dziękuje za spotkanie, do zobaczenia.- powiedział Dave i wszyscy się rozeszli.
-No to co kiedy zaczynamy?- zapytał blondyn z szeregiem białych ząbków na wierzchu.
-Wiesz mam plan, ja dzisiaj napisze ten artykuł, a ty tylko przytakniesz, ze tez pisałeś. Co ty na to?
-Nie.
-Nie? Dlaczego?
-Nie będę oszukiwał ludzi, a ty musisz się pogodzić z tym, że nie zawsze idzie wszystko po twojej myśli.
-Z niczym nie muszę się godzić, po prostu zrezygnuje.
-Nie możesz- powiedział pewny siebie
-Dlaczego?- powiedziałam zaskoczona
-Bo cała szkoła dowie się o tym, że przeprosiłaś Brayana. To co o 18 u mnie?
-Nie zrobisz tego.- powiedziała zła
-Oj zrobię, to będzie dla mnie przyjemność.
-Nie możesz sobie inaczej dogadzać? A sorry nie masz jak i czym.- zaśmiałam się, popatrzył zdziwiony
-Ty zobacz czy tobie przypadkiem nic nie dynda, bo wiesz nie dam 100%, ze jesteś dziewczyną. To do 18.- powiedział i wyszedł, po chwili wrócił i dał mi karteczkę, ze swoim adresem. Byłam tak wściekła, ze miała ochotę coś rozwalić. Będąc w domu zjadłam obiad i poszłam do siebie do pokoju, odrobiłam lekcje. Po chwili ktoś zapukał, to była moja siostra dalej z krzywym ryjem, to się nigdy nie zmieni.
-Hej, a co ty robisz w szkolnej gazetce?- zapytała uwalając się na mój różowy fotel
- Pisze artykuły- powiedziałam zażenowana, jej głupim pytaniem.- Aham możesz te swoje brudne dupsko zabrać z mojego fotele.
-Moja dupa jest czystsza niż twoja morda.
-No wiesz, ja tam nie wiem co robiłaś ostatnio z Jack'em- popatrzyła wystraszona- O czyżbym miała na ciebie haczyk.
-Nic na mnie nie masz, za rękę mnie nie złapałaś.- powiedziała i wyszła. O Boże jak to dziecko mnie wkurwia, jakieś takie niedorobione, rodzice musieli być przyćpani jak ją robili. Położyłam się na łóżku i jakoś tak wyszło, że moje powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam. Obudził mnie krzyk z dołu
-Diana chodź na kolację- krzyknął tato z kuchni. Co jaką kolacje, od kiedy oni tak wcześnie jedzą kolację. Popatrzyłam się na zegarek była 20:30. O cholera zaspałam, miała pisać ten zasrany artykuł. Zeszłam na dół
-Nie jestem głodna- powiedziałam i z powrotem wróciłam do pokoju, poszłam się umyć i wykąpana poszłam spać. Następnego dnia zaspałam do szkoły. Szybko ubrałam się, wzięłam przygotowana torbę i wyszłam. Po drodze szybko się uczesałam, weszłam do budynku i zaczęłam szukać Ross'a dobrze wiem, ze jeżeli on mnie wsypie to mnie wyrzucą, a oni nie mogą bo ja nie chce zwieść mojej przyjaciółki. Idę korytarzem przepychając się, miedzy baholandią. Nagle dostrzegam blondyna przy klasie informatycznej, no tak mamy dzisiaj pierwszą informatykę. Chcę do niego podejść i nagle drogę toruje mi Susan
-Hej, co tam u ciebie? Byłam po ciebie ale twoja siostra powiedziała, że dzisiaj nie idziesz.
-Co? Jak to powiedziała.. ahh nie ważne. U mnie kiepsko, nic nowego. Ale muszę Cie na chwile przeprosić.- już chciałam isć ale zatrzymały mnie jej słowa
-Jak tam w gazetce? Cieszę się, że nareszcie masz jakieś zainteresowanie.- pokazałam jej okejkę i poszłam dalej. Blondyn kiedy mnie zauważył, chciał wejść do klasy, ale szybkim ruchem wypchałam go na bok.
-Czekaj. Słuchaj sorry, ze  wczoraj nie przyszłam ale zasnęłam obudziłam się dopiero wpół do 21. Nie mów nic kujonowi.
-Dlaczego miałbym to zrobić? Po pierwsze, jesteś dla mnie nie miła, po drugie, co Ci tak na tym zależy ?
-Ja jestem nie miła.- popatrzył pytająco- No okey może czasem- jego wzrok się nie zmienił- Okey często, ale nie chce żeby mnie wyrzucili, bo nie chcę zawieść mojej przyjaciółki.
-Gdybyś tego nie chciała to byś wczoraj do mnie przyszła i byś my zrobili ten zasrany artykuł. To tylko godzina ze mną, aż dużo.- powiedział i poszedł. No dla mnie o godzinę za dużo. No cóż, znajdziemy co innego żeby Susan była z nas dumna. Lekcja minęła spokojnie. Na długiej przerwie mieliśmy spotkanie co do gazetki, to będę miała teraz przesrane. Usiedliśmy na swoich miejscach, na przeciwko mnie siedział blondyn, który za chwile wszystko wyśpiewa.
-No to witam was na spotkaniu, Ross oddaj artykuł.- blondyn podał Davowi jedną kartkę A4 zapisaną z dwóch stron. Kujon czytał, i kiedy skończył był zadowolony- Muszę wam powiedzieć,z ę dobrą robotę razem odwaliliście. Diana nie wiedziałam, ze stać Cie na coś takiego- i nagle zrobiło mi się źle. Rozumiem, ze mogę wydawać się bez uczuć, ale hej dalej jestem człowiekiem i mam poczucie winy
-Dave słuchaj bo ja...- i tu mi się wtrącił blondyn
-Ona chciała podziękować za ten pozytywny komentarz. Nawet nie wiesz jaka była zestresowana tym, że Ci się nie spodoba.
-Okey to koniec spotkania, jutro pomyślimy nad grafiką- wyszedł, a za nim reszta kujonów. Kiedy blondyn już miał wyjść, powiedziałam
-Dziękuje- cicho ale słyszał bo stanął w progu.
-Nie zrobiłem tego dla ciebie tylko dla Susan, żeby znowu się tobą nie rozczarowała.
-Mimo to ja i tak dziękuje. Mogłeś postąpić tak jak ja, ja bym powiedziała.
-To wiem. Czasem się zastanawiam dlaczego Susan się z tobą przyjaźni, to jest mój drugi dzień, a ja już mam Cię dość, a ona wytrzymała z tobą trzy lata. Szkoda mi jej. Nie potrafisz jej odwzajemnić przyjaźni którą ona daje Ci codziennie odczuć.- auć, cóż mówili, ze prawda boli ale nie wiedziałam , że aż tak. Nie odezwałam się tylko popatrzyłam na niego, a on odwrócił się i poszedł. Zamykając drzwi zobaczyłam Susan z koleżankami i Ross'em. Jego słowa krążyły mi po głowie, może rzeczywiście, ona na mnie nie zasługuje, ale z drugiej strony nie trzymam jej przy sobie jakby chciała to by już dawno się ze mnie naśmiewała z resztą.
Oczami Ross'a         
Mijały lekcje,a Diana ani razu nie odezwała się do Susan. Cały czas po lekcjach gdzieś znikała, czasem miałem wrażenie, ze ja unika. Może to dlatego, że powiedziałem coś czego nie powinienem. Przecież to ich przyjaźń nie powinienem się wtrącać, z zamyśleń wyrwał mnie głos Susan
-Ross widziałeś Diane ?- zapytała zmartwiona Susan
-Nie.- westchnąłem- Słuchaj dlaczego przyjaźnisz się z Dianą ?- zapytałem
-To długa historia.- powiedziała smutna
-Mamy czas jest teraz długa przerwa.
-Okey chodź do stołówki.- powiedziała i ruszyliśmy. Usiedliśmy przy wolnym stoliku- Tylko nic nie mów Dianie, jak się dowie, że wiesz to mnie zabije.
-Wow fajna przyjaciółka.- powiedziałem sarkastycznie
-Nie znasz jej więc nie oceniaj- skarciła mnie- Jest na prawdę fajną dziewczyną. Pytałeś się dlaczego się z nią zadaje. Dlatego, ze to co zrobiła jest wyjątkowe. Trzy lata temu, była taka jak ja wesoła, szurnięta, dziewczęca, ubierała się w kolorowe ciuszki, nie dobierała ich tak żeby pasowały, ubierała się tak jak jej było wygodnie. Ale miała jeden problem jej tato był alkoholikiem. Przyszedł raz i zrobił jej siarę na cała szkołę. Z dziewczynami zaczęłyśmy z niej drwić. Że jest zerem, jej tato to żul. Dziewczyna była przygnębiona ale nie traciła swojego ducha. Pewnego dnia, dziewczyny w szkole dowiedziały się, ze moja mama pracuje jako sprzątaczka i na pewno daje wszystkim dupy. Byłam zdruzgotana, moja pewność siebie odeszła, a radość zniknęła, razem z moimi przyjaciółkami. Zostałam sama. Pewnego dnia podeszła do mnie Diana, złapała mnie za rękę i powiedziała " Nie zwracaj uwagi na te głupie komentarze, każdy zna swoja wartość i żaden komentarz tego nie zmieni. Żadna praca nie hańbi" po raz pierwszy wtedy poczułam, ze mogę na kogoś liczyć. Byłam zdziwiona, że po mimo tego jaki ból jej sprawiłam ona mi pomaga.I tak oto zaczęła się nasz przyjaźń.Teraz to ja próbuje jej pomóc, i do puki mi się nie uda dalej będę miała poczucie winy.- powiedziała zasmucona
-Jeżeli była taka jak ty, to co się stało, że jest taka ponura?- zapytałem zdziwiony
-Nie mogę Ci tego powiedzieć. Jest to bardzo prywatna sprawa, jeżeli będzie chciała to Ci powie.- chciałem się ją o coś jeszcze zapytać, ale kiedy zobaczyła Dianę na horyzoncie szybko do niej podbiegła. Rzeczywiście oceniłem ja zbyt szybko, ale co takie się wydarzyło, że z radosnej dziewczyny, przemieniła się w totalnego ponuraka. To się tak da? Musiało się wydarzyć coś okropnego. Ja już się dowiem co i pomogę Susan odzyskać jej prawdziwą przyjaciółkę. Pierwsze co muszę zrobić to zaprzyjaźnić się jakoś z nią, to będzie najtrudniejsze, ale mam nadzieje, ze dam radę, no bo chyba nie jestem taki zły. Ale z drugiej strony po tym bezpodstawnym oskarżeniu może być trudno. Lekcja się zaczęła, a ja myślałam co by zrobić żeby zaprzyjaźnić się z Dianą. Na przerwie, wpadłem na pomysł od razu zacząłem szukac dziewczyn ale Dave mnie zatrzymał.
-Hej stary słuchaj, nie chciałbyś zapisać się do szkolnej drużyny siatkarskiej?
-No jasne, że bym chciał. A kiedy zapisy ?
-Dzisiaj, a po nich eliminacje.
-Tak szybko?
-Dyrektor kazał.- powiedział i dodał- Dasz radę nie cykaj.- poklepał mnie w ramie i odszedł. No cóż plany się zmienią. Kiedy znalazłem dziewczyny, szybko do nich podbiegłem
-Hej słuchajcie chciałybyście przyjść i wesprzeć mnie w eliminacjach do drożyny siatkarskiej ?
-Yyy.. przyjaciół szukasz, to nie tu za kiblem skręć w prawo.
-Ale tam jest wyjście?
-No i tam na zewnątrz jest dużo frajerów co się z tobą zaprzyjaźnią, a po za.....- Susan się jej wtrąciła w zdanie
-Jasne, że przyjdziemy.- uśmiechnęła się i pociągnęła dziewczynę za ramię do przodu. Kiedy wróciły Diana powiedziała
-Z miła chęcią, przyjdę Ci dopingować, jesteś najlepszy jeee- powiedziała wymachując rękami. Staliśmy wryci w podłogę do puki nie zadzwonił dzwonek. Okey jestem ciekawy co Susan jej nagadała. Po lekcji było spotkanie z grupa tancerzy, którzy zachęcali nas do aktywnego spędzania czasu. Po ich występie poszedłem się zapisać, w kolejce zastałem Diane
-No co ty zapisujesz się na to?- zapytałem zdziwiony
-A ty?
-Pierwszy zadałem pytanie.
-A co my w przedszkolu jesteśmy?
-Tak.
-Uhhh! Tak zapisuje się, Susan powiedziała, ze powinnam mieć jakąś pasję.
-A to będziemy chodzić razem.- ucieszyłem się bo się do niej zbliżę
-Yyyy no chyba nie- i już chciała odejść ale złapałem ja za ramię
-O nie, obiecałaś Susan to dotrzymaj słowa.- powiedziałem dumnie. Zapisaliśmy się, po chwili spotkałem chłopaków i zaczęliśmy gadać o dzisiejszych eliminacjach. Po lekcjach, razem z chłopkami przebraliśmy się w stroje sportowe i rozgrzaliśmy się. Zauważyłem jak do sali wchodzi Susan z Dianą,  blondynka mnie zawołała. Podbiegłem truchcikiem
-Powodzenia, odwróć się- kiedy wykonałem jej polecenie dała mi delikatnego kopniaka, na szczęście.
-Oooo ja też mogę.- zapytała podekscytowana brunetka, wiedziałem, ze kopnie mnie mocno, a mimo to się zgodziłem. Ku mojemu zaskoczeniu, był prawie nie wyczuwalny - I tak przegrasz, na marne były te kopy.
-Chcesz się założyć?
-Sądzę, że to jest zły pomysł- wtrąciła Susan
-Cii- obydwoje ja uciszyliśmy
-Okey- dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym i oddaliła się o krok
-To o co blondasku?- zapytała brunetka
-Jeżeli wygram,  nie będziesz mnie pojeżdżać przez miesiąc, a jeżeli to zrobisz to za każdy pojazd dostaniesz ode mnie całusa.
-Czemu mam cierpieć razy dwa? Jeszcze, ze nie mogę Cię pojeżdżać to jeszcze mi grzyb wyrośnie na policzku.- powiedziała z obrzydzeniem- Okey to jeżeli ty przegrasz, to nie odezwiesz się do mnie, dasz mi spokój, i zrobisz się niegrzecznym chłopcem. Gorszym niż ja.
-To się da?- strzeliła mnie w ramię, po chwili zawołali mnie chłopaki. Mecz się zaczął ten kto nie odbije piłki odpada. Po piętnastu minutach została 8 chłopaków. Nagle piłka z serwu zaczęła lecieć w moją stronę.
____________________________________________
Hej jak myślicie odbije czy nie odbije?
Jaka sytuacje zmieniła Dianę aż do takiego stopnia?
Kto wygra zakład?
Czy Ross dostanie się do drużyny?
Jak bedą przebiegały pierwsze zajęcia tańca ?
Czytaj, a się dowiesz :D
Zmieniłam ustawienia i teraz każdy może dodać komentarz nawet ten co nie ma konta na Google, więc proszę komentujcie, zależy mi na waszych opiniach.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 31 maja 2015

1

Ja, most i droga tylko w jedną stronę. Most jest tak stary, że gdzie nie staniesz lecą wióry, nie rozważam gdzie staję, nie boje się śmierci. Nagle na przeciwko mnie po drugiej stronie mostu, pojawia się postać, jej świtało mnie oślepia, przymrużam oczy i próbuje zobaczyć twarz cały czas idąc. Nagle staje z przerażenia, to jest...to.. moja mama. Zaczynam do niej biec, nagle most za mną zaczyna się walić, biegnę najszybciej jak tylko mogę, mój oddech przyśpiesza, a powietrze łapie z trudnością,. Słysze głosy w mojej głowie " Dasz radę jeszcze trochę, córeczko chodź do mnie". Mama wyciąga do mnie rękę, łapię ją i nagle tracę grunt pod nogami. Trzyma mnie mocno, próbuje się wspiąć ale skały się sypią. " Nie bój się córeczko trzymam Cię" widzę jak mojej mamie jest ciężko. Po chwili łza która, spływała jej po policzku spadła na moją rękę i kolejna i jeszcze jedna, nagle poczułam jak powoli wysuwam się z mamy uścisku. " Ja przepraszam...ja.. nie dam rady" i puszcza moja rękę. Czuję jak łzy spływają po moim policzku ale nie dlatego, ze zaraz się rozbiję o skały, tylko dlatego, że...ah nie ważne. Lecę i nagle...
-Ała!!!- mówię podnosząc twarz z podłogi. No tak znów spadłam z łóżka. Z powrotem kładę się na łóżko, i próbuje zasnąć. Kiedy moje oczy poddały się, ciało odprężyło, a mózg zapomniał o bólu zasnęłam.
-Diana, wstawaj, dzisiaj pierwszy dzień w szkole, nie możesz się spóźnić- budzi mnie krzyk z dołu. Nie reaguje udaję, że nie słyszę, przykrywam się kołdrą i śpię dalej.-Diana!!- wchodzi moja mama do pokoju trzaskając drzwiami.
-No co ?!
-Nie tym tonem! Wstawaj głucha jesteś? Szkoła dzisiaj.- powiedziała zdenerwowana
-Będę mówiła jakim chce tonem, sama jesteś głucha, nigdzie nie idę.- krzyknęłam i przykryłam głowę poduszką.
-Bo zawołam tatę.- powiedziała pewna siebie.
-Cały czas bronisz się tylko tatą, on nie będzie cały czas przychodził kiedy ty nie dajesz sobie rady. Weź się ogarnij.- powiedziałam, wstałam wzięłam, rzeczy do kąpieli i poszłam do łazienki. Ught, jak ja nie nienawidzę tej rodziny. Po chwili strumyk wody, otulił moje ciało, razem z nim zleciała ze mnie cała złość. Kiedy byłam wykąpana, wytarłam się ręcznikiem, i uczesałam busz na głowie. Na szczęście mam je krótkie do ramion. Ubrana zeszłam na dół, i przywitałam się z moim pieskiem, był to Lablador, wabił się Świr, nie oceniajcie dostałam go gdy miałam 5 lat, a teraz mam 17.  Zjadłam śniadanie z pasztetami, czyli moja mama plus moja młodsza siostra tylko o rok, która wkurwi każdego przez sekundę, swoim krzywym ryjem.Ugh. Za oknem były chmury, ubrałam bluzę, i wzięłam czarną torbę.
-Weź parasolkę bo będzie padać.- powiedziała mama stajać mi na drodze
-Nie dzięki obejdzie się bez twojej zasranej parasolki.- szturchnęłam ja i wyszłam. Szłam ulicą, ze słuchawkami na uszach, nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramie, odwróciłam się. Była to moja przyjaciółka, jedyna jaką mam, ma na imię Susan.
-Hej- przytuliła mnie
-Dobrze wiesz, że nie lubię przytulania- powiedziałam kiedy się ode mnie odkleiła- A mimo to robisz to cały czas.
-No wiem, nie lubisz jeszcze buziaków, kiedy ktoś jest szczęśliwy, zakochany.- powiedziała przewracając oczami- Ale musiałam, bo się za tobą stęskniłam, całe dwa miesiące cie nie widziałam, a twoje przywitanie potraktuje jakbyś się cieszyła. No weź uśmiechnij się chociaż.
-Nie lubię się uśmiechać.
-No wiem myślałam, ze tym razem to zrobisz i, ze coś przez te dwa miesiące się zmieniło.- powiedziała i ruszyliśmy do szkoły. Pewnie teraz się zastanawiacie jak ona może się ze mną przyjaźnić. Też tak mam, no bo ona to całkowite przeciwieństwo mnie. Ją wszyscy lubią w szkole, a ja szkoda gadać. Ona zadowolona z życia, ja to co widać. Ona kolorowe ubrania, uśmiechnięta codziennie, ja coś ciemnego i z miną szkoda gadać. Ona piękna blondyneczka dziewczęca, długie włosy do pasa, a ja brunetka, to już chłopacy metalowcy maja dłuższe, i ubrana jak 1000 nieszczęść. Ale ja to lubię. Kiedy weszliśmy do budynku, Susan podbiegła do swoich koleżanek, były takie jak ona tylko, ze puste. Idąc do szafki usłyszałam docinki na mój temat, pierwszy dzień i już się zaczyna.
-Ej ty.- powiedział chłopak z klasy niżej, chcąc popisać się przed kolegami
-Tylko nie "ty".
-No bo skąd ja mogę wiedzieć czy ty, chłop czy baba.- zaśmiał się, we mnie już się gotowało, podeszłam do niego i szarpnęłam go za bluzę.
-Jeszcze raz,a wyprostuje Ci ten krzywy ryj.- w chłopaka oczach widziałam przerażenie. Kiedy go puściłam, odszedł szybciorem, podeszła do mnie moja przyjaciółka
-Serio?
-No, nie będzie mnie gówniarz pojerzdżał.- powiedziałam tłumacząc się
-No ale już pierwszego dnia go wystraszyłaś.- powiedziała załamana
-Jak się będzie moczył, to nie moja sprawa, szkoda mi tylko jego matki, chociaż mi nigdy nikogo nie szkoda. Nie szkoda.- zaśmiała się. Po chwili zadzwonił dzwonek, pierwszą mieliśmy godzinę wychowawczą. Ught! Nie lubię mojego wychowawcy, każdego się czepia. Weszliśmy i usiedliśmy na swoich miejscach, ja siedziałam z Susan miała tyle ludzi, a właśnie mnie się czepiła.
-Witam was po dość długiej, przerwie. Mam nadzieje, że odpoczęliście i wasze mózgi są gotowe do przyjmowania nowej wiedzy.- taaa żeby jeszcze niektórzy je mieli.- Jak tak na was patrzę to prawie was nie poznałem. Diana zmieniłaś styl?- chciał ze mnie zażartować.
-Haha ale śmieszne, a to pana nowa bluzka? Bo ostatnio widziałam taką, u mnie pod domem leżała, rzeczywiście jak się wypierze w Perwolu to jak nowa.- zadrwiłam z nauczyciela, uczniowie wybuchli śmiechem.
-To twój dopiero pierwszy dzień i nie chce Cie wysyłać do dyrektora, więc idź do Pani pedagog.- wyszłam jakoś nie byłam zła, należało się mu. Szłam korytarzem i doszłam do pokoju, zapukałam i weszłam. I usiadłam na moim stałym miejscu czyli na parapecie.
-O witaj Diana, nie wiedziałam, że tak szybko mnie odwiedzisz. Jak tam u ciebie?- powiedziała uśmiechnięta, popatrzyłam się w okno i odpowiedziałam.
-To było wiadome. Tak ostatnio myślałam o Pani.
-O mnie, a dlaczego?- powiedziała zaciekawiona
-Bo ma Pani strasznie trudną pracę.- popatrzyła pytająco- Albo jest Pani dobrą aktorką.- zaśmiała się
-A dlaczego?
-Bo to jest sztuka udawać, że interesuje się Pani uczniami.
-Ja nie udaję, na prawdę się interesuje, a najbardziej tobą. Nie mogę ciebie rozgryźć, zawsze potrafiłam pomóc uczniom, a ty mi nawet nie dajesz spróbować.
-Bo mi się już nie da pomóc.
-A próbowałaś, komuś zaufać, bezgranicznie, i dać się naprowadzić na właściwy tor.
-Nie i nigdy nie zamierzam. U mnie są  wszystkie tory, których nie potrzebuje brak mi tylko tego właściwego. A po za tym co Panią obchodzi moje życie prywatne. Powinna mi Pani wytłumaczyć, że nie powinnam tak się odzywać do nauczyciela i wysłać z powrotem na lekcje.
-Chce Ci tylko pomóc, a wiem, że taka gadka szmatka nic nie da bo już to przerabiałyśmy.
-Ale ja nie chcę Pani pomocy mogę już iść!- pokiwała głową. Wyszłam wkurzona, nie wiem dlaczego ludzie wtrącają się tam gdzie nie trzeba. Niech pilnują swojego nosa, a z butami od mojego życia wara. Idąc wściekła, wparowałam do sali.
-A oto oaza spokoju. Jak ty to robisz?- zlekceważyłam go, i usiadłam na swoje miejsce. Po chwili zadzwonił dzwonek, wyszłam szybkim krokiem z klasy i skierowałam się do szafki po śpiewnik bo teraz mam muzykę. Po chwili podeszłą do mnie Alice, jest to dziewczyna ze szkolnej gazetki
-Hej Diana, chciałabyś się zapisać w tym roku do gazetki ?- jeszcze nie zdążyłam odpowiedzieć, a za mnie wyszła moja przyjaciółka i powiedziała
-No co ty Alice ona się w życiu nie zgodzi.- powiedziała pewna siebie
-Zgoda wchodzę w to.- powiedziałam, dziewczyny były w szoku ale Alice zapisała mnie na kartkę i odeszła.- Jeżeli się zgodziłam to znaczy, ze umarłam? No bo w końcu mówiłaś, ze się w "Życiu" nie zgodzę.
-A weź wyjdź- uderzyła mnie w ramię i się zaśmiała. Zadzwonił dzwonek i trzeba było iść na nieszczęsną muzykę. Weszliśmy do klasy, każdy usiadł na swoje miejsce, nauczyciel nas przywitał, do tego gościa nic nie mam, czasem jest dziwny ale da się przeżyć. Postanowił, żeby przywitać nowy rok piosenką, kiedy mieliśmy zaczynać śpiewać, ktoś zapukał.
-Proszę- powiedział nauczyciel i do klasy wszedł pewny siebie chłopak o blond włosach i czekoladowych oczach, a za nim Pani pedagog. Chyba ktoś ma przechlapane, i to tym razem nie ja bo pierwszy raz go widzę na oczy.
-Dzień dobry, przyprowadziłam wam nowego kolegę, ma na imię Ross będzie chodził z wami do klasy, jest tu nowy więc proszę traktować go z ulgą do puki się nie przyzwyczai.- po tych ostatnich słowach Pani popatrzyła się na mnie.- To ja zostawiam Cię w rekach Pana Maxa- i wyszła. Pan kazał mu usiąść, wolne miejsce było przede mną. Kiedy usiadł moja przyjaciółka Susan, musiała go zaczepić i się przedstawić.
-Hej jestem Susan- uśmiechnęła się, on podał jej rękę i powiedział
-Miło mi Cię poznać, a ty?- zwrócił się do mnie
-Nie powinno Cię to interesować.- rzuciłam oschle, moje imię to zagadka
-To jest Diana- no i po zagadce- Nie przejmuj się nią ona jest taka dla wszystkich.- powiedziała patrząc się na mnie z byka.
-No dobra dzieciaki to teraz kiedy już jesteśmy wszyscy zaśpiewajmy.- powiedział i zaczął grać na gitarze, po chwili uczniowie zaczęli śpiewać, ja kompletnie go olewałam, nie mam dzisiaj ochoty śpiewać. Po chwili przerwał, i popatrzył się na mnie.
-A ty królewno dlaczego nie śpiewasz na zaproszenie czekasz?- powiedział teatralnie
-Nie mam ochoty śpiewać tej durnej piosenki.
-Co ty powiedziałaś?
-Proste zdanie którego Pan nie zrozumiał.- moja przyjaciółka się zaśmiała.
-Ja nie zrozumiałem ?
-Mam nadzieje, że to pytanie retoryczne.- powiedziałam spokojnie, Pan już dał sobie spokój i zaczął znów grać. Dzwonek zabrzmiał, wyszłam z klasy wyciągnęłam słuchawki i włączyłam muzykę na fula. Mówi się "Mniej wyjebane, a będzie Ci dane" dla mnie jest to kłamstwo. No bo wyobraźcie sobie jest człowiek, stara się jak tylko może i nie może już nic z siebie dać, a ludzie i tak się do niego przypierdalają. A kiedy ten człowiek rzeczywiście ma już wyjebane to ludzie jeszcze bardziej na niego najeżdżają, że się w ogóle nie stara. Dla mnie świat jest chory, lub ja? Nie chce znać odpowiedzi. Idąc do szafki napotkałam wzrok tego nowego. Wydaje się być jakiś taki dziwny, może dlatego, że się do mnie odezwał. Chociaż jest nowy i mnie nie zna, ale hej chyba już sam mój ubiór i mina mówią że nie jestem przyjazna.
Oczami Ross'a  
Szkoła wydaje się być fajna, jest urządzona starannie, każda szafka jest ozdobiona inaczej. Stojąc przy szafkach i gadając z tutejszym przewodniczącym szkoły, który wszystko wie na każdy temat, zauważyłem, ją ponurą, dziewczynę, którą nic teraz  nie obchodzi tylko muzyka lecąca ze słuchawek. Kiedy zauważyła, ze się na nią patrzę posłała mi chłodne spojrzenie i poszła dalej, zaśmiałem się pod nosem, odprowadzając ją wzrokiem do szafek.
-Hallo Ross tu ziemia, słuchasz mnie?- ocknął mnie głos Dave
-Tak, tak, możesz tylko przypomnieć o czym mówiłeś.- zaśmiał się
-No co ty chyba mi nie powiesz, ze  wpadła Ci w oko Diana?
-No co ty ja jej nawet nie znam.
-To dobrze, ona zawsze robi wszystko na przekór. W tamtym roku, Pani kazała jej przyjść w rozpuszczonych włosach, a że miała długie i ją denerwowały ścielą się na krótko. Jedynie co odciągało uwagę od jej fryzury to oczy,  wszyscy mówią, że są tajemnicze, ja tam widzę tylko dwie wielkie brązowe kulki. Ale trzeba przyznać ma wyjątkowe oczy,ale jest zwykłą dziewczyną.
-Taa, a te oczy najbardziej są wyjątkowe kiedy cię zabijają.- zaśmialiśmy się- Dla mnie nie jest taką zwykłą dziewczyną, popatrz wszystkie dziewczyny są tu takie same, roześmiane, kolorowo ubrane, dziewczęce, a ona jedyna ponura i potrafi każdemu dowalić.
-Coś w tym jest. ale jeżeli życie Ci miłe w tej szkole to trzymaj się od niej z daleka- wziął książki z szafki i poszedł pod swoją salę. Ja również ruszyłem, nie zauważając, ze idzie za mną dziewczyna potrąciłem ją i spadły jej książki. Odwracając się dostrzegłem brunetkę, miała minę jak by miała mnie zaraz zabić, schyliłem się pozbierałem jej książki i podałem mówiąc
-Przepraszam, nie zauważyłem Cię.- dziewczyna wzięła książki, i ręką trzasnęła w moje, które pod wpływem siły wyleciały mi, stałem zdziwiony- Dlaczego to zrobiłaś?
-UPS przepraszam.- powiedziała ze spokojem, ugh jak taki ton mnie denerwuje, i odeszła. Przewróciłem oczami pozbierałem je z ziemi, a kiedy wstałem zobaczyłem przed sobą blondynkę.
-Przepraszam Cię za nią, ona wcale taka nie jest- popatrzyłem się podejrzanie- No dobra jest, ale jak byś ją poznał bliżej to wydaje się spoko, nawet gdy Cię pojerzdża.- zaśmiała się- Idziesz na lekcje.- no tak przecież dzwonek przed chwilą zadzwonił. Pokiwałem twierdząco głową i ruszyliśmy do klasy. Pan od angielskiego wydawał się przyjazny. Lekcja mijała spokojnie, bez żadnych dogryzek. Siedziałem w ławce która była obok Diany.  Przez całą lekcje mazała coś na kartce. Na następnej lekcji był lunch, razem z Susan dosiadłem się do Diany. Pijąc wodę przewróciła oczami.
-No to Ross czym się zajmujesz?
-Gram w drużynie siatkówki, jesteśmy nawet dobrzy na ostatnich zawodach zajęliśmy pierwsze miejsce, lubię tez jeździć na łyżwach i lubię hokeya.- odpowiedziałem blondynce.- A i teraz zapisałem się do gazetki szkolnej.- brunetka przełykając kanapkę zaczęła się krztusić.- Coś nie tak?- zapytałem udając zmartwionego.Dziewczyna wyczuła to i popatrzyła się na mnie z byka mówiąc
-Nie po prostu twoja twarz przeszkadza mi w jedzeniu. Nigdy nie jadłam w tak ekstremalnych warunkach.- wzięła swój lunch i poszła. Zaśmiałem się
-Nie jest Ci przykro?- zapytała zdziwiona blondynka
-Nie dlaczego, to był na prawdę dobry pojazd.- skończyliśmy jeść i poszliśmy. Dziewczyna oprowadziła mnie po szkole, była na prawdę duża miała 5 pięter. Kiedy zadzwonił dzwonek, poszliśmy na lekcje, spotykając po drodze Dinę. Oczywiście musiała mi dogryźć
-Susan nie wstydzisz się z nim prowadzać.- zmierzyła mnie wzrokiem
-Wiesz jest twoją przyjaciółką. Nie ma nic bardziej wstydliwego niż zadawanie się z tobą.- powiedziałem z chamskim uśmiechem na twarzy. Blondynka patrzyła się na mnie i nie mogła uwierzyć, ze to powiedziałem.
-Uwierz mi twoja twarz, to coś więcej niż wstyd. To kara dla innych ludzi, ze muszą na nią patrzeć.- powiedziała i chciała wejść do klasy, ale ja zatrzymałem.
-Jeżeli jest taka straszna to po co patrzysz?- zapytałem się dziewczyny, a ona milczała- A ja wiem dlaczego, bo chcesz.- puściłem ją
-Susan czy on mnie dotknął?- powiedziała rozpaczliwym głosem- No nie i zaraz na mojej ręce wyrosną grzyby, albo zacznie gnić.- przepuściłem Susan, a Dianie zagrodziłem drogę i wszedłem przed nią.- Damy przodem- zadrwiła i usiadła przede mną. Tym razem Susan usiadła ze mną, nawet spoko z niej dziewczyna, da się z nią pogadać, a nie to co z tym ponurakiem. Po tej lekcji był wf ucieszyłem się bo mieliśmy grać w siatkę. Kiedy byliśmy już przebrani weszliśmy na sale, nigdzie nie było Susan ani Diany, bardziej mi chodzi o Susan, Diana przy okazji. Razem z Davem się rozgrzewaliśmy, poznałem jego kolegów, Joe, Greg, Mike i Bob. Spoko kolesie, wybraliśmy już drużyny, dziewczyny po chwili doszły. No nie powiem byłem w szoku, ponurak był ubrany kolorowo, miał na sobie niebieską podkoszulkę i różowe spodenki. No nie powiem odkryta jest bardziej... Ross weź się w garść. Susan doszła do mojej drużyny a Diana do przeciwnej. Gra się jako tako toczyła, gdyby nie kłótnie chłopaków, kiedy miałem odbić piłkę zapatrzyłem się. Ale jakoś nikt się do mnie nie pultał no oprócz niej.
-No, no jak tak grasz na zawodach to wcale nie jestem zaskoczona waszym pierwszym miejscem.- pierwszy raz zobaczyłem na jej twarzy uśmiech. Nagle się uspokoiła, tak po prostu. Coraz bardziej zaczynam się bać tej dziewczyny. Ciekawe co przyniesie nam następny dzień.
____________________________________
No to tak na początek Hej!
Powiedzmy, że cieszę się z tego1 kom pod Prologiem, za którego dziękuje.
Mam nadzieje, ze spodoba wam się pierwszy rozdział, jest trochę sucharków.
Czekam na wasze opinie ;)
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ            

sobota, 30 maja 2015

Prolog

Życie- jest jak nitka, której nie widać końca..ciągnie się a my nie wiemy kiedy się skończy lub przerwie.. Po co walczyć skoro kiedyś ta nić, skończy się lub ktoś nam ja przetnie. Ponieważ, żyjąc "intensywnie" uświadamiamy sobie bardzo wiele rzeczy..doznając przy tym wielu uczuć..miłości, przyjaźni,cierpienia, łez,uśmiechu..to wszystko tli się w nas przez ten cały okres czasu...nie oszczędzając nam tego wszystkiego
 ŚMIERĆ-jedni jej wyczekują inni się boją . Z jednej strony ukojenie a z drugiej ból . Ale co to naprawdę jest śmierć ? Ja wiem, tylko jedno każdy z Nas jej dozna .W głębi mam świadomość ,że nadejdzie lecz nie znam dokładnie  daty ani miejsca . I chyba to mnie tak do niej przyciąga. Mówią ,że umrę ,nie mówią kiedy podobno to dołuje człowieka ale ja chciała bym wiedzieć . Czy życie nie jest gorsze niż śmierć? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie. Ale nigdy nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, za co tak na prawdę mam kochać życie, z minuty na minutę niszczy moja psychikę, a śmierć...ah zabrała mi tych których kochałam. Mój świat to jeden wielki burdel, którego nie potrafię opanować, poukładać, już nie mówię o odnalezieniu się.
_________________________________________
Moje opowiadanie, będzie........
Jeżeli będziecie czytać to się dowiecie, zależy mi na waszych opiniach i chce wiedzieć ile osób będzie czytać więc, miło by było gdybyście zostawili komentarze pod rozdziałem. Mam nadzieje, że po Prologu nie opuścicie mnie i zostaniecie ze mną do końca.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ