Słysze szum drzew, moje ciało gładzi delikatny wietrzyk. I nagle jebut, jakby niedaleko mnie coś wybuchło. Chodź chcę to nie mogę otworzyć oczu, ale czy się boję. Chyba nie mogę nazwać tego strachem, to prędzej moja ciekawość prowadzi mnie tam gdzie przed chwila był ten hałas. Jedyne co mnie dziwi to to, że idę tak jakbym znała tą drogę na pamięć. Po chwili słyszę krzyk...to dziecko. Biegnę coraz szybciej, pod nogami czuje kamienie, które ranią moje stópki. Kiedy docieram na miejsce, wszystko cichnie, wietrzyk przestał wiać, drzewa już nie szumią tak jak wcześnie. I nagle przed oczami zakrwawiona twarz mojego brata i ten przerażający krzyk.
-Nieeeeeeeee- budzę się przerażona, cała spocona. To był mój najgorszy sen, nawet goniący pedofil nie był taki straszny. a mogłam się poddać może byłoby przyjemnie w końcu to tylko głupi sen. Diana co ty gadasz, od tygodnia śnią Ci się chore sny, a ty marzysz o tym co nie trzeba. Patrzę na zegarek i dostrzegam, że jest dopiero wpół do 6, nie no fajnie, a ja mam do szkoły na 9. Ale nie ma bata już nie zasnę, na mojej skórze pojawiają się ciarki, to nie możliwe żebym się bała, ja niczego się nie boję. Z tym przekonaniem poszłam do kuchni po szklankę mleka. Weszłam do salonu i włączyłam Tv, leciała baja Scooby Doo, może i mam 17 lat ale z tej bajki nigdy nie wyrosnę. Oglądała tak do siódmej, później kiedy zobaczyłam., że moja siostra wstała poszłam się wykąpać. Przyjemności nigdy dość, na razie woda mi wystarcza. Umyta i odświeżona poszłam się ubrać, ubrałam czarne rurki i bluze myszki Mike szarą. Do tego czerwone trampki, pasują czy nie mam na nie ochotę i tyle.
Włosy zostawiłam luźno tak jak miałam tylko wysuszyłam i przeczesałam. Wychodząc mama zatrzymała mnie słowami
-Diana, czekaj, masz tu kanapki Ci zrobiłam.- powiedziała, trzymając je w ręku.
-Nie dzięki, jeszcze się otruje.- i wyszłam. Pewnie teraz pomyślicie, ze jestem wrednym człowiekiem,a le ja nie szanuje tych ludzi którzy mnie skrzywdzili...ahh długa historia. No, a dlaczego pojerzdżam resztę, może dlatego, ze mnie boli to dlaczego oni nie mają cierpieć. Idąc do szkoły złapał mnie deszcz,ahh jak ja go nienawidzę. Jest taki zimny i nieprzyjemny. Ty prawie jak ja, pomyśle jeszcze nad tym. Przyśpieszyłam do szkoły, kiedy weszłam do budynku, nikogo nie było na korytarzu,a no tak dzisiaj jest zebranie na hali. Szybko poleciałam, weszłam po tajniacku żeby nikt się nie zorientował, było trudno bo cała ociekałam wodą. Pan dyrektor mówił coś o projektach w parach, żeby dostać świadectwo trzeba mieć zaliczony chociaż jeden. Po chwili usłyszałam komentarz na mój temat i chyba nie tylko ja bo cała hala zaczęła się śmiać.
-Wyglądasz jak jakiś potwór z bagien.- jego,docinki są jak ukucie się łyżką? Tak słabe. Dyrektor próbował wszystkich uspokoić, po chwili zgłosiłam się.
-Diana masz coś mądrego do powiedzenia?- zapytał, a ja potwierdzająco pokiwałam głowa, zawołał mnie na scenę i dał mikrofon.
-Chciałam Ci powiedzieć Brayan, ze to nie ja płakałam na wycieczce za mamą.- cała sala nagle ucichła i popatrzyli się na niego zdziwieni.
-Diana, to miała być coś mądrego, czego nas to nauczyło?
-Tego żeby nie brać nigdy więcej tego zasmarkańca na wycieczkę, bo nie daje spać innym wyjąc, i mocząc się.- Brayan wyszedł, a dzieci zaczęły się śmiać. W tłumie napotkałam spojrzenia Ross'a, i nie uwierzycie ale poczułam się winna temu co zrobiłam. Ale jakoś się tym nie przejęłam, zeszłam ze sceny i wyszłam z hali. Poszłam prosto do szafki, po drodze usłyszałam szloch? Tak chyba ktoś płakał, kiedy weszłam za szafki zobaczyłam Brayana.
-Czego tu chcesz, już nie dość narobiłaś mi wstydu?- przysiadłam koło niego
-Dobrze wiesz, że należało Ci się. Dlaczego ja mam cierpieć,a ty nie?
-Bo ty już się do tego przyzwyczaiłaś- zaśmiałam się- Z czego się śmiejesz ?
-Z tego, że masz 15 lat i gadasz takie durnoty. Do bólu nie da się przyzwyczaić, z dnia na dzień boli Cie coraz bardziej,a ja nic nie potrafię z tym nic zrobić. Mogę jedynie się odgryźć co robię zawsze, żeby mi ulżyło.
-To dlaczego robisz to innym, jeżeli ciebie boli to ich też.
-Jeżeli mnie boli to dlaczego oni mają nie cierpieć, sami mi zrobili tą krzywdę to niech teraz cierpią razem ze mną. Wiem, że jest to złe nastawienie na świat ale ja go nie zmienię. - wstałam z podłogi i już miałam iść kiedy usłyszałam ciche - Przepraszam- powiedział skulony chłopak
-Ja też- popatrzył się zdziwiony- No co, ty potrafisz przeprosić, to ja też.- uśmiechnęłam się lekko, no bo chyba nie chcę marszczek na starość. Wolę być zimną suką niż mieć zmarszczki od uśmiechu, spokojnie taki suchar. Kiedy wyszłam zza szafek zauważyłam Ross'a i Susan. Kiedy mnie zobaczyli udawali, że nagle o czymś gadają. Podeszłam do nich zażenowana
-Taaa, no to co tam ?-zapytałam. popatrzyli uśmiechnięci
-A no, no ,no spoko a tam?- motali się przy swoich odpowiedziach, przewróciłam teatralnie oczami
-Piśniecie komuś słówko, a po was. I nie obchodzi mnie to, ze jesteś moją przyjaciółką,a ty..-zwróciłam się do blondyna- Nikim specjalnym- i odeszłam. W końcu dotarłam do szafki, najzajebistrza szafka w szkole, numerek 69. Nie no jestem dumna z siebie, chociaż to w życiu mi się udało. Patrząc do szafkowego kalendarza, który był przyczepiony u mnie na drzwiczkach, zobaczyłam datę której nienawidzę. Dzisiaj moja mama jedzie do pracy na nocną zmianę i zostaje sama z tatą. Mój pogląd na dzisiejszy dzień zrobił się biało-czarny. Mój tato mnie szczerze nienawidzi, ale to długa historia, może kiedy indziej. Po chwili zadzwonił dzwonek. Lekcje mijały, a ja prawie zasypiałam na ławce, było tak nudno. Na lunch, nie było nic dobrego więc kupiłam sobie tylko picie. Susan rozmawiała z Ross'em, nie to że coś ale zaczynam się martwić, ze powoli tracę przyjaciółkę, przez jakiegoś farbowanego blondyna, bo to na pewno nie jest jego naturalny kolor. Lekcje minęły nawet spokojnie jak na mnie, po lekcjach musiałam zostać na godzinkę bo zapisałam się do tej głupiej gazetki i to tylko dlatego żeby zrobić na złość Susan, a tak na prawdę zaszkodziłam sobie. Wchodzę, do sali spóźniona z 10 min. komisja debili już zasiadła. Dave popatrzył się krzywo i powiedział
-Wiesz, że nie można się spóźnić, to dopiero pierwsze spotkanie, a ty już spóźniona.
-Ups, przepraszam- powiedziałam sarkastycznie
-Następnym razem Cię wyrzucę.
-Na prawdę?- zapytałam zadowolona, no bo może się zapisałam, ale tylko dlatego żeby pokazać Susan, że się myli, a jeżeli nie ja sama zrezygnuje to to będzie dla niej zdziwienie.
-Nie, bo wiem, że Ci na tym zależy.- powiedział uśmiechnięty, chętnie bym mu rozwaliła t okularki na nosie. Ale Diana spokojnie, to tylko głupia gazetka.
-No to o czym, napiszemy artykuł ?
-Może o szacunku do ludzi?- powiedział blondyn, patrząc na mnie
-Może o: STOP GŁUPIM POMYSŁOM ? To ma być ciekawy artykuł, kogo zainteresuje. Na przykład można zrobić o tym, że chcemy więcej kosza na wf, i żeby nas wypuszczali na dwór kiedy są przerwy.
- Wiesz to nie jest takie złe dużo uczniów narzeka, ze nie ma prawie kosza na wf tylko siatkówka. I ten dwór też nie jest wcale taka głupia sprawa, no bo ile można się kisić w tej szkole.- powiedział zaciekawiony Dave.-No to co, zacznij pisać, a jutro pokażesz mi co już masz.
-Co? Ja mam to sama pisać, o nie, a ty tu od czego jesteś?
-Masz racje, nie będziesz pisać tego sama. Ross Ci pomoże.
-Co?! To ja już napisze sama. To dla mnie pikuś.
-Nie piszesz ten artykuł z Ross'em. Dziękuje za spotkanie, do zobaczenia.- powiedział Dave i wszyscy się rozeszli.
-No to co kiedy zaczynamy?- zapytał blondyn z szeregiem białych ząbków na wierzchu.
-Wiesz mam plan, ja dzisiaj napisze ten artykuł, a ty tylko przytakniesz, ze tez pisałeś. Co ty na to?
-Nie.
-Nie? Dlaczego?
-Nie będę oszukiwał ludzi, a ty musisz się pogodzić z tym, że nie zawsze idzie wszystko po twojej myśli.
-Z niczym nie muszę się godzić, po prostu zrezygnuje.
-Nie możesz- powiedział pewny siebie
-Dlaczego?- powiedziałam zaskoczona
-Bo cała szkoła dowie się o tym, że przeprosiłaś Brayana. To co o 18 u mnie?
-Nie zrobisz tego.- powiedziała zła
-Oj zrobię, to będzie dla mnie przyjemność.
-Nie możesz sobie inaczej dogadzać? A sorry nie masz jak i czym.- zaśmiałam się, popatrzył zdziwiony
-Ty zobacz czy tobie przypadkiem nic nie dynda, bo wiesz nie dam 100%, ze jesteś dziewczyną. To do 18.- powiedział i wyszedł, po chwili wrócił i dał mi karteczkę, ze swoim adresem. Byłam tak wściekła, ze miała ochotę coś rozwalić. Będąc w domu zjadłam obiad i poszłam do siebie do pokoju, odrobiłam lekcje. Po chwili ktoś zapukał, to była moja siostra dalej z krzywym ryjem, to się nigdy nie zmieni.
-Hej, a co ty robisz w szkolnej gazetce?- zapytała uwalając się na mój różowy fotel
- Pisze artykuły- powiedziałam zażenowana, jej głupim pytaniem.- Aham możesz te swoje brudne dupsko zabrać z mojego fotele.
-Moja dupa jest czystsza niż twoja morda.
-No wiesz, ja tam nie wiem co robiłaś ostatnio z Jack'em- popatrzyła wystraszona- O czyżbym miała na ciebie haczyk.
-Nic na mnie nie masz, za rękę mnie nie złapałaś.- powiedziała i wyszła. O Boże jak to dziecko mnie wkurwia, jakieś takie niedorobione, rodzice musieli być przyćpani jak ją robili. Położyłam się na łóżku i jakoś tak wyszło, że moje powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam. Obudził mnie krzyk z dołu
-Diana chodź na kolację- krzyknął tato z kuchni. Co jaką kolacje, od kiedy oni tak wcześnie jedzą kolację. Popatrzyłam się na zegarek była 20:30. O cholera zaspałam, miała pisać ten zasrany artykuł. Zeszłam na dół
-Nie jestem głodna- powiedziałam i z powrotem wróciłam do pokoju, poszłam się umyć i wykąpana poszłam spać. Następnego dnia zaspałam do szkoły. Szybko ubrałam się, wzięłam przygotowana torbę i wyszłam. Po drodze szybko się uczesałam, weszłam do budynku i zaczęłam szukać Ross'a dobrze wiem, ze jeżeli on mnie wsypie to mnie wyrzucą, a oni nie mogą bo ja nie chce zwieść mojej przyjaciółki. Idę korytarzem przepychając się, miedzy baholandią. Nagle dostrzegam blondyna przy klasie informatycznej, no tak mamy dzisiaj pierwszą informatykę. Chcę do niego podejść i nagle drogę toruje mi Susan
-Hej, co tam u ciebie? Byłam po ciebie ale twoja siostra powiedziała, że dzisiaj nie idziesz.
-Co? Jak to powiedziała.. ahh nie ważne. U mnie kiepsko, nic nowego. Ale muszę Cie na chwile przeprosić.- już chciałam isć ale zatrzymały mnie jej słowa
-Jak tam w gazetce? Cieszę się, że nareszcie masz jakieś zainteresowanie.- pokazałam jej okejkę i poszłam dalej. Blondyn kiedy mnie zauważył, chciał wejść do klasy, ale szybkim ruchem wypchałam go na bok.
-Czekaj. Słuchaj sorry, ze wczoraj nie przyszłam ale zasnęłam obudziłam się dopiero wpół do 21. Nie mów nic kujonowi.
-Dlaczego miałbym to zrobić? Po pierwsze, jesteś dla mnie nie miła, po drugie, co Ci tak na tym zależy ?
-Ja jestem nie miła.- popatrzył pytająco- No okey może czasem- jego wzrok się nie zmienił- Okey często, ale nie chce żeby mnie wyrzucili, bo nie chcę zawieść mojej przyjaciółki.
-Gdybyś tego nie chciała to byś wczoraj do mnie przyszła i byś my zrobili ten zasrany artykuł. To tylko godzina ze mną, aż dużo.- powiedział i poszedł. No dla mnie o godzinę za dużo. No cóż, znajdziemy co innego żeby Susan była z nas dumna. Lekcja minęła spokojnie. Na długiej przerwie mieliśmy spotkanie co do gazetki, to będę miała teraz przesrane. Usiedliśmy na swoich miejscach, na przeciwko mnie siedział blondyn, który za chwile wszystko wyśpiewa.
-No to witam was na spotkaniu, Ross oddaj artykuł.- blondyn podał Davowi jedną kartkę A4 zapisaną z dwóch stron. Kujon czytał, i kiedy skończył był zadowolony- Muszę wam powiedzieć,z ę dobrą robotę razem odwaliliście. Diana nie wiedziałam, ze stać Cie na coś takiego- i nagle zrobiło mi się źle. Rozumiem, ze mogę wydawać się bez uczuć, ale hej dalej jestem człowiekiem i mam poczucie winy
-Dave słuchaj bo ja...- i tu mi się wtrącił blondyn
-Ona chciała podziękować za ten pozytywny komentarz. Nawet nie wiesz jaka była zestresowana tym, że Ci się nie spodoba.
-Okey to koniec spotkania, jutro pomyślimy nad grafiką- wyszedł, a za nim reszta kujonów. Kiedy blondyn już miał wyjść, powiedziałam
-Dziękuje- cicho ale słyszał bo stanął w progu.
-Nie zrobiłem tego dla ciebie tylko dla Susan, żeby znowu się tobą nie rozczarowała.
-Mimo to ja i tak dziękuje. Mogłeś postąpić tak jak ja, ja bym powiedziała.
-To wiem. Czasem się zastanawiam dlaczego Susan się z tobą przyjaźni, to jest mój drugi dzień, a ja już mam Cię dość, a ona wytrzymała z tobą trzy lata. Szkoda mi jej. Nie potrafisz jej odwzajemnić przyjaźni którą ona daje Ci codziennie odczuć.- auć, cóż mówili, ze prawda boli ale nie wiedziałam , że aż tak. Nie odezwałam się tylko popatrzyłam na niego, a on odwrócił się i poszedł. Zamykając drzwi zobaczyłam Susan z koleżankami i Ross'em. Jego słowa krążyły mi po głowie, może rzeczywiście, ona na mnie nie zasługuje, ale z drugiej strony nie trzymam jej przy sobie jakby chciała to by już dawno się ze mnie naśmiewała z resztą.
Oczami Ross'a
Mijały lekcje,a Diana ani razu nie odezwała się do Susan. Cały czas po lekcjach gdzieś znikała, czasem miałem wrażenie, ze ja unika. Może to dlatego, że powiedziałem coś czego nie powinienem. Przecież to ich przyjaźń nie powinienem się wtrącać, z zamyśleń wyrwał mnie głos Susan
-Ross widziałeś Diane ?- zapytała zmartwiona Susan
-Nie.- westchnąłem- Słuchaj dlaczego przyjaźnisz się z Dianą ?- zapytałem
-To długa historia.- powiedziała smutna
-Mamy czas jest teraz długa przerwa.
-Okey chodź do stołówki.- powiedziała i ruszyliśmy. Usiedliśmy przy wolnym stoliku- Tylko nic nie mów Dianie, jak się dowie, że wiesz to mnie zabije.
-Wow fajna przyjaciółka.- powiedziałem sarkastycznie
-Nie znasz jej więc nie oceniaj- skarciła mnie- Jest na prawdę fajną dziewczyną. Pytałeś się dlaczego się z nią zadaje. Dlatego, ze to co zrobiła jest wyjątkowe. Trzy lata temu, była taka jak ja wesoła, szurnięta, dziewczęca, ubierała się w kolorowe ciuszki, nie dobierała ich tak żeby pasowały, ubierała się tak jak jej było wygodnie. Ale miała jeden problem jej tato był alkoholikiem. Przyszedł raz i zrobił jej siarę na cała szkołę. Z dziewczynami zaczęłyśmy z niej drwić. Że jest zerem, jej tato to żul. Dziewczyna była przygnębiona ale nie traciła swojego ducha. Pewnego dnia, dziewczyny w szkole dowiedziały się, ze moja mama pracuje jako sprzątaczka i na pewno daje wszystkim dupy. Byłam zdruzgotana, moja pewność siebie odeszła, a radość zniknęła, razem z moimi przyjaciółkami. Zostałam sama. Pewnego dnia podeszła do mnie Diana, złapała mnie za rękę i powiedziała " Nie zwracaj uwagi na te głupie komentarze, każdy zna swoja wartość i żaden komentarz tego nie zmieni. Żadna praca nie hańbi" po raz pierwszy wtedy poczułam, ze mogę na kogoś liczyć. Byłam zdziwiona, że po mimo tego jaki ból jej sprawiłam ona mi pomaga.I tak oto zaczęła się nasz przyjaźń.Teraz to ja próbuje jej pomóc, i do puki mi się nie uda dalej będę miała poczucie winy.- powiedziała zasmucona
-Jeżeli była taka jak ty, to co się stało, że jest taka ponura?- zapytałem zdziwiony
-Nie mogę Ci tego powiedzieć. Jest to bardzo prywatna sprawa, jeżeli będzie chciała to Ci powie.- chciałem się ją o coś jeszcze zapytać, ale kiedy zobaczyła Dianę na horyzoncie szybko do niej podbiegła. Rzeczywiście oceniłem ja zbyt szybko, ale co takie się wydarzyło, że z radosnej dziewczyny, przemieniła się w totalnego ponuraka. To się tak da? Musiało się wydarzyć coś okropnego. Ja już się dowiem co i pomogę Susan odzyskać jej prawdziwą przyjaciółkę. Pierwsze co muszę zrobić to zaprzyjaźnić się jakoś z nią, to będzie najtrudniejsze, ale mam nadzieje, ze dam radę, no bo chyba nie jestem taki zły. Ale z drugiej strony po tym bezpodstawnym oskarżeniu może być trudno. Lekcja się zaczęła, a ja myślałam co by zrobić żeby zaprzyjaźnić się z Dianą. Na przerwie, wpadłem na pomysł od razu zacząłem szukac dziewczyn ale Dave mnie zatrzymał.
-Hej stary słuchaj, nie chciałbyś zapisać się do szkolnej drużyny siatkarskiej?
-No jasne, że bym chciał. A kiedy zapisy ?
-Dzisiaj, a po nich eliminacje.
-Tak szybko?
-Dyrektor kazał.- powiedział i dodał- Dasz radę nie cykaj.- poklepał mnie w ramie i odszedł. No cóż plany się zmienią. Kiedy znalazłem dziewczyny, szybko do nich podbiegłem
-Hej słuchajcie chciałybyście przyjść i wesprzeć mnie w eliminacjach do drożyny siatkarskiej ?
-Yyy.. przyjaciół szukasz, to nie tu za kiblem skręć w prawo.
-Ale tam jest wyjście?
-No i tam na zewnątrz jest dużo frajerów co się z tobą zaprzyjaźnią, a po za.....- Susan się jej wtrąciła w zdanie
-Jasne, że przyjdziemy.- uśmiechnęła się i pociągnęła dziewczynę za ramię do przodu. Kiedy wróciły Diana powiedziała
-Z miła chęcią, przyjdę Ci dopingować, jesteś najlepszy jeee- powiedziała wymachując rękami. Staliśmy wryci w podłogę do puki nie zadzwonił dzwonek. Okey jestem ciekawy co Susan jej nagadała. Po lekcji było spotkanie z grupa tancerzy, którzy zachęcali nas do aktywnego spędzania czasu. Po ich występie poszedłem się zapisać, w kolejce zastałem Diane
-No co ty zapisujesz się na to?- zapytałem zdziwiony
-A ty?
-Pierwszy zadałem pytanie.
-A co my w przedszkolu jesteśmy?
-Tak.
-Uhhh! Tak zapisuje się, Susan powiedziała, ze powinnam mieć jakąś pasję.
-A to będziemy chodzić razem.- ucieszyłem się bo się do niej zbliżę
-Yyyy no chyba nie- i już chciała odejść ale złapałem ja za ramię
-O nie, obiecałaś Susan to dotrzymaj słowa.- powiedziałem dumnie. Zapisaliśmy się, po chwili spotkałem chłopaków i zaczęliśmy gadać o dzisiejszych eliminacjach. Po lekcjach, razem z chłopkami przebraliśmy się w stroje sportowe i rozgrzaliśmy się. Zauważyłem jak do sali wchodzi Susan z Dianą, blondynka mnie zawołała. Podbiegłem truchcikiem
-Powodzenia, odwróć się- kiedy wykonałem jej polecenie dała mi delikatnego kopniaka, na szczęście.
-Oooo ja też mogę.- zapytała podekscytowana brunetka, wiedziałem, ze kopnie mnie mocno, a mimo to się zgodziłem. Ku mojemu zaskoczeniu, był prawie nie wyczuwalny - I tak przegrasz, na marne były te kopy.
-Chcesz się założyć?
-Sądzę, że to jest zły pomysł- wtrąciła Susan
-Cii- obydwoje ja uciszyliśmy
-Okey- dziewczyna podniosła ręce w geście obronnym i oddaliła się o krok
-To o co blondasku?- zapytała brunetka
-Jeżeli wygram, nie będziesz mnie pojeżdżać przez miesiąc, a jeżeli to zrobisz to za każdy pojazd dostaniesz ode mnie całusa.
-Czemu mam cierpieć razy dwa? Jeszcze, ze nie mogę Cię pojeżdżać to jeszcze mi grzyb wyrośnie na policzku.- powiedziała z obrzydzeniem- Okey to jeżeli ty przegrasz, to nie odezwiesz się do mnie, dasz mi spokój, i zrobisz się niegrzecznym chłopcem. Gorszym niż ja.
-To się da?- strzeliła mnie w ramię, po chwili zawołali mnie chłopaki. Mecz się zaczął ten kto nie odbije piłki odpada. Po piętnastu minutach została 8 chłopaków. Nagle piłka z serwu zaczęła lecieć w moją stronę.
____________________________________________
Hej jak myślicie odbije czy nie odbije?
Jaka sytuacje zmieniła Dianę aż do takiego stopnia?
Kto wygra zakład?
Czy Ross dostanie się do drużyny?
Jak bedą przebiegały pierwsze zajęcia tańca ?
Czytaj, a się dowiesz :D
Zmieniłam ustawienia i teraz każdy może dodać komentarz nawet ten co nie ma konta na Google, więc proszę komentujcie, zależy mi na waszych opiniach.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ